piątek, 3 stycznia 2014

W oparach absurdu

Dawno, dawno temu na Filipinach... Świeciło słońce i sypał śnieg choć było10*C w plusie. U szczytu góry w małej drewnianej chatce na zielonej polanie, gdzie za domem biegają kozy, zza krzaków wyskoczyła piękna, jasnowłosa dziewczyna. Pojawiła się w dość nietypowy sposób  dlatego, że obserwowała ten nadzwyczajny gatunek krzewu - Prdernice jaskrawą. Ubrana była w zwiewną, zieloną sukienkę, która luźno opadała jej na ramiona . We włosach miała piękną róże. Nagle zaczęła wymachiwać ciasteczkami. Wtedy zaatakował ją królik... wielki puszysty królik! Na jego grzbiecie jechał Kaczyński! Był zły, bo nie miał bułki... więc chciał dostać szampon. Wtedy niespodziewanie wyskoczyło sto razy więcej tych okropności! Mówiąc (lub bulgocąc) s@ifu#$#IoAhfu24a skoczyła do ataku trzymając marchewkę. Wówczas publiczność wyciągnęła swój ketchup i wylała go na siebie. Kiedy kurtyna opadła wszyscy już nie żyli.

[ Publikacja jest pracą zbiorową powstałą na kółku polonistycznym]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz